Wyobraź sobie ścieżkę rowerową. Taką naprawdę rowerową, bez samochodów, z minimalną ilością pieszych, a nawet innych rowerzystów. Na której przez większość czasu jesteś sam i możesz rozpędzić się bez obaw, że zaraz ktoś właduje Ci się pod koła.
Ścieżkę prostą jak drut, z równego asfaltu, bez większych wzniesień do pokonania. Którą pojedziesz zarówno na szybki trening, jak i spokojną rodzinną wycieczkę.
A teraz wyobraź sobie, że taka ścieżka istnieje naprawdę!
Trasa rowerowa ze Swarzewa do Krokowej powstała w miejscu byłej linii kolejowej. Pieniądze przyszły z Unii, ale ciekawostka: wkład własny został w całości pokryty dzięki sprzedaży tego, co z torów kolejowych zostało.
Wykorzystanie dawnej linii kolejowej oznacza przejęcie jej głównych zalet:
– odsunięcie od cywilizacji i zabudowań, dzięki czemu spotykamy mało pieszych i prawie żadnych samochodów
– stosunkowo mało skrzyżowań z drogami publicznymi
– droga jest płaska i na wielu odcinkach prosta jak drut
– … i te widoki!
Jak dojechać?
To najtrudniejszy element. Jeśli masz samochód mieszczący rower, sprawa jest prostsza, choć w sezonie spodziewaj się solidnych korków w kierunku Helu.
Ja wybrałam transport pociągiem, co również nie jest opcją idealną. Popularna trasa rowerowa na Helu oznacza kilkanaście rowerów w niedużym pociągu szynowym. Wydostanie swojego spod kilkunastu innych kosztowało mnie dwa przystanki i ułamaną osłonę łańcucha.
W tym miejscu gorące podziękowania dla przemiłych pasażerów i pasażerek niedzielnego pociągu relacji Gdynia-Hel, bez pomocy których zmuszona byłabym dojechać z tym rowerem do samego Helu :)
Koszt dojazdu z Gdańska w dwie strony to ok. 40-50 zł (bilet normalny).
Czy łatwo tam trafić?
Wystarczy wysiąść z pociągu i przejść na drugą stronę torów.
Czy trasa jest trudna?
Ani trochę. Choć 17 kilometrów (34 w dwie strony) to całkiem sporo, trasa jest wybitnie płaska a co kilka kilometrów, w miejscu dawnych przystanków, możemy usiąść i odpocząć.

Każda duża kropka to wygodny przystanek.

Na niektórych zachowano nawet tradycyjne kolejowe tablice. Tu jeden z nielicznych fragmentów trasy, gdzie jedziemy wzdłuż jezdni.
Skoro tak tu fajnie, to pewnie pełno ludzi?
To było moje największe zaskoczenie. Przez większość czasu byłam na ścieżce zupełnie sama. Czasem pojedynczy rowerzyści, kilku rolkarzy, minimalne ilości pieszych. Najgorzej było w Łebczu, gdzie ścieżka biegnie tuż przy zabudowaniach.
A jeśli w piękną, ciepłą, słoneczną, majową niedzielę było tak pusto, to nie wiem kiedy może być tu tłoczno :)
A samochody?
Od czasu do czasu trafiamy na skrzyżowanie, zawsze oznakowane, ze słupkami rozmieszczonymi tak, żeby zmieścił się tylko rower. Ruch był mały, przez te 30 km może ze 3 razy stawałam, żeby przepuścić samochód. Znajdźcie mi taką trasę w Gdańsku!
Dla mnie to za krótki dystans, są jakieś trasy w pobliżu?
Całe mnóstwo!
To gdzie te widoki?
O tu!

Pierwszy raz w życiu usłyszałam, jak brzmią wiatraki.
Po takiej ilości patrzenia na zielone oczekuję, że jutro obudzę się z sokolim wzrokiem.
Zachęciłam? :)
Pingback: Korona Starego Gdańska | Blog z Miasta()
Pingback: 4 miejsca, w które zabrałabym rower | Blog z Miasta()