Trzeba przyznać, że mamy w tym roku przepiękną jesień, chwilami bardziej przypominającą lipiec niż październik. Wymarzone warunki na rower, szczególnie że wreszcie można odetchnąć od tłumów turystów i zalegających na ścieżkach rowerzystów „niedzielnych”.
Te idealne warunki bywają jednak zdradliwe. Szczególnie po południu, kiedy w zaskakująco krótkiej chwili potrafi zrobić się zupełnie ciemno. To właśnie najlepszy czas żeby przypomnieć wszystkim, jak ważna jest jazda z prawidłowo oświetlonym rowerem.
Dlatego dziś – z okazji Święta Aniołów Stróżów – zwracam się do Was wszystkich z prośbą. Włączcie lampki. I zadbajcie, żeby zrobili to Wasi bliscy!
Toczymy niekończące się dyskusje o rowerowych kaskach. Głośno domagamy się prawa do bezpiecznej jazdy po jezdni i wymijania nas z odpowiednim odstępem. Walczymy o poprawę infrastruktury rowerowej. Walczymy o bezpieczeństwo gdzie tylko się da… po czym niektórzy, pewni swego, wyjeżdżają na ulicę o tak:

Zdjęcie robione w kontrolowanych warunkach. W żadnym wypadku nie próbujcie tego naśladować!
Wystarczy przejechać się wieczorem po okolicy, żeby zauważyć, jak wiele osób porusza się nie tylko bez oświetlenia, ale nawet bez podstawowych odblasków. Bo to tylko kilometr. Tylko pięć minut. Bo przecież miasto, są latarnie, jadę ostrożnie, a tak w ogóle to przecież kierowca ma światła i jego w tym głowa, żeby mnie ominąć.
Otóż, nie. Najlepszy nawet anioł stróż, żaden kask, żadne ubezpieczenie ani najrówniejsza na świecie ścieżka, nic nie uchroni nas przed zderzeniem, jeśli nie będziemy widoczni na drodze.
Kask – owszem, pomoże w razie wypadku. Ale czy nie lepiej byłoby do tego wypadku po prostu nie dopuścić?
Jest jeszcze jedna różnica pomiędzy kaskiem a lampkami. Kask jest tylko dla rowerzysty i tylko na jego zdrowie/życie wpływa. Za to lampki służą wszystkim dookoła. Służą rowerzyście, żeby mógł w porę dostrzec wszelkie dziury i wyboje. Ale służą też wszystkim dookoła: pieszym, kierowcom i innym rowerzystom, pozwalając uniknąć powpadania na siebie nawzajem.
Nie wspominając oczywiście o tym, że według polskich przepisów lampki są obowiązkowym wyposażeniem roweru, i powinny (w dobrych warunkach) zapewniać widoczność co najmniej ze 150m!
Na stronie wrower.pl znajdziecie więcej informacji na temat obowiązkowego oświetlenia rowerzysty.

Dla porównania: bez świateł / światła (w tym roku kupiłam lepsze :) ) / kamizelka
Polskie przepisy dopuszczają jazdę bez zamontowanych lampek, kiedy nie są one potrzebne. Ja jestem zwolennikiem włączania ich zawsze, niezależnie od pogody. Szczególnie teraz, kiedy aura bywa zdradliwa a słońce potrafi zniknąć w mgnieniu oka. Za miesiąc czeka nas zmiana czasu, po której praktycznie każda popołudniowa przejażdżka będzie się kończyć po ciemku. Nie, mi też się ta perspektywa nie podoba :(
Kiedy jadący samochodem zapomni włączyć światła, na pewno któryś z mijających go kierowców wymownie zamruga mu swoimi. Nam na rowerach nieco trudniej zwrócić komuś uwagę na trasie, dlatego właśnie zwracam się do Was. W internecie możemy zrobić to na spokojnie, zanim ktokolwiek wyjedzie jak ninja na ulicę. Jeśli ktokolwiek z Waszego otoczenia wybiera się na rower, upewnijcie się, że włączy lampki. Udostępnijcie ten wpis, albo na przykład wpis Łukasza. Albo sami napiszcie coś od siebie.
A przede wszystkim: świećmy przykładem. Niech ci bez lampek poczują się nieswojo, źle, niemodnie, niebezpiecznie, niech się zawstydzą i czym prędzej wracają do domu. I wrócą należycie oświetleni :)
Pingback: #SwiecPrzykladem ⋆ Bobiko ⋆ Blog nie zawsze technologiczny.()
Pingback: Co śpiewają rowerzyści w nocy? | Blog z Miasta()