W kraju wszechobecnych tabliczek „nie dotykać”, „nie deptać” i „zakaz wstępu”, nie wszyscy zdają sobie sprawę, że jest sporo wyjątkowych miejsc, do których nie trzeba specjalnej przepustki. Nie ma nagabujących portierów czy ochroniarzy i po całym budynku można sobie, ot tak, pospacerować. Nawet z aparatem!
Postanowiłam zachęcić Was do zaglądania w takie miejsca. Dziś pierwsze z nich: Gmach Główny Politechniki Gdańskiej.
Arcyciekawy budynek, a jednak mało kto skojarzy go z czymś do zwiedzania. Nawet sami studenci, w biegu między zajęciami, nie zawsze mają czas i ochotę spędzać na uczelni więcej czasu, niż to absolutnie konieczne. A szkoda, bo Gmach Główny PG to budynek z niezwykłym klimatem, mnóstwem ciekawych zakamarków i z siecią korytarzy, w których można się zgubić nie gorzej, niż w średniowiecznym zamku. Pokażę Wam dziś kilka najciekawszych miejsc, które zapamiętałam ze swoich czasów.
Można przejść się po Politechnice i stwierdzić „phi, uczelnia jak uczelnia”. Ale wystarczy trochę uwagi, trochę szczęścia pomagającego zawędrować do właściwych korytarzy, i odkrywamy zupełnie inne miejsce. Sama mam wrażenie, że nie odkryłam jeszcze nawet połowy kryjących się tu ciekawostek.
A to słynne wahadło Foucaulta. Niestety na co dzień dziedziniec jest zamknięty, zostaje nam podglądanie przez szybę.
Jest i drugi dziedziniec. Wiesz, że pojawił się kiedyś w reklamie Alior Banku? Zwróć uwagę na 00:13, wyraźnie widać jak na ścianie odbija się konstrukcja dachu.
Wreszcie trafiamy na to, o czym marzyliśmy oglądając amerykańskie filmy: szafki! Tych jest niestety wybitnie mało i już na pierwszy rzut oka widać, jak zażarte boje toczą się o każdą z półek.
Politechnika, jak na średniowieczne zamczysko przystało, może też pochwalić się tajemniczymi podziemnymi korytarzami. Można obejrzeć je tutaj (niestety wyłączyli możliwość zamieszczenia filmu na stronie).
Kilka kolejnych ciekawostek znajdziemy w filmie od trójmiasto.tv:
Z Politechniką jeszcze nie skończyłam, ale chętnie przyjmę propozycje kolejnych miejsc do odwiedzenia z aparatem :)
—
Zdjęcie w nagłówku: Ewaku
Pingback: Rok 2015: ponad tysiąc kilometrów rowerowej przygody | Blog z Miasta()