Powoli robi się wiosna, dni są coraz dłuższe, warunki na rower coraz lepsze, w dodatku za miesiąc czeka mnie kilka dni zasłużonego urlopu. Wiosna to ten czas, kiedy po miesiącach chowania się przed zimnem, najchętniej spakowałabym plecak i włóczyła się gdzieś po mieście czy kraju, nadrabiając te wszystkie szare, pochmurne dni.
Jak może zauważyliście, ostatnio na blogu roweru jakby mniej. Wciąż próbuję walczyć ze swoją kondycją (czy raczej, to ona nadal walczy ze mną) i w tym momencie najdalsza wycieczka, jaką jestem w stanie zrobić, to jakieś 3, góra 5 kilometrów. Zdecydowanie za mało na turystyczne wypady.
A ochota na rower wcale nie przechodzi. Wręcz przeciwnie, do listy „pojechałabym” dopisuję coraz to nowe miejsca. Powstaje coraz więcej ciekawych tras tworzonych z myślą o rowerzystach, aż szkoda nie sprawdzić ich osobiście :)
Kaszubska Marszruta
Jak lasy nigdy specjalnie mnie nie kręciły, tak o tej trasie (czy raczej trasach, bo pętli jest kilka) marzę od kiedy dowiedziałam się, że coś takiego powstało. Tym bardziej, że to zaledwie pół godziny jazdy od mojego rodzinnego domu, a i z Gdańska od biedy da się tam dotrzeć pociągiem. W lipcu byłam już o krok od realizacji, nie przewidziałam tylko możliwości rozchorowania się dokładnie pierwszego dnia urlopu :)

Źródło: mapa.wrotaborow.pl
Bardzo zachęcającą relację i zdjęcia znajdziecie na blogu Znaj Kraj: z listopada i z maja.
Trasa Władysławowo-Hel
Byłam na Helu latem, byłam w grudniu, i zdecydowanie bardziej podoba mi się wersja zimowa. Żadnych turystów, tłumów plażowiczów, straganów z dmuchańcami i budek z goframi. Tylko my, morze i wiatr.
Wzdłuż półwyspu są wydzielone lepsze lub gorsze ścieżki rowerowe, od strony Helu bardziej leśne, od strony Władysławowa jest więcej betonu i asfaltu. 30 kilometrów w jedną stronę, po względnie płaskim terenie, w dodatku z opcją powrotu pociągiem. Mam nadzieję wybrać się tam jeszcze w tym roku.
Szlak Green Velo
Najpierw zapaliłam się do pomysłu, czytając materiały promocyjne, po czym opisy realizacji brutalnie sprowadziły mnie na ziemię. Projekt szybko zyskał przezwisko „Green Failo”, mimo to mam ochotę sprawdzić część tej trasy. Jestem przekonana, że istnieje sporo fragmentów szlaku, po których jedzie się z przyjemnością!
Bieszczady
A konkretniej, Bieszczady na fatbike’u. Skoro i tak jazda po górach będzie wymagała wypożyczenia roweru, to można pójść po całości i sprawdzić, jak jeździ się na takim potworze. Naoglądałam się zdjęć od Fatbike Bieszczady i baardzo mnie kusi, żeby kiedyś spróbować.
Śmiganie po górach nawet tak wypasionym rowerem wymaga już całkiem niezłych mięśni, więc traktuję tę opcję bardziej przyszłościowo. Może za rok, może za dwa?
Drugi punkt do odhaczenia w Bieszczadach to… rowerowa drezyna :)

Źródło: drezynyrowerowe.pl
Jest też kilka miejsc już odhaczonych na liście „muszętampojechać”, w które z przyjemnością jeszcze wrócę!
Trasa Swarzewo – Krokowa
Trasa Koronowo – Bydgoszcz
Trasa wokół Wyspy Sobieszewskiej
Macie swoje typy? Chętnie poczytam o innych podobnych trasach :)